niedziela, 31 sierpnia 2014

Rozdział 13

Nagle  jego oczy drgnęły. 
Następnie otworzył swoje oczka, ale chyba zamknął. 
Już po 5minutach miał otwarte oczy, które nie miały zamiaru zamknąc. 
Podparł się rękoma i próbował wstań. 
Nie wychodziło mi. 
Więc szybko Ryland się zerwał i pomógł mu osiąść.
Ja stałam i ścierałam ostatnie łzy na moim policzku. 
Następnie razem z Ryry'm rzuciliśmy się na jego. 
Zaśmiał się i odwzajemnił naszego przytulasa.
Przytulaliśmy się chyba z 10 minut. W końcu się oderwaliśmy.
-Żyjesz. -wymsknęło się Rylandowi. 
-Chyba nie myśleliście, że mógłbym Was opuścić? -spytał Ross.
-No.. -zaczęłam.
-Nie kończ. -powiedział Ross.
-Okey... Jeśli wróciłeś to musiałeś wybrać albo wampir lub moce... Co ty wybrałeś?- spytał Ryland.
-Skąd myślisz, że coś wybrałem? -odpowiedział pytaniem
-Każdy miał chyba tak. Ja musiałam wybierać, Ryland, Rocky, Ell... -powiedziałam. -Więc..?
-Nie powiem. A wy co wybraliście? -spytał cicho.
-Ja wybrałam moc.Nie byłam gotowana wampira. Jeszcze kły ci się czasami pokazują, oczy czerwienią, a pod oczami pokazują ci się tak jakby zmarszczki i pic krew. - odpowiedziała Delly.
-Ja też to samo. Czasami mam dość swego wampira. -odparł Ryry.
-Okey. Nie wnikam. 
-A powiesz nam? Nikomu nie powiemy. -powiedział błagalnym głosem Ryland.
-Ale nie powiecie?
-No nie. Nie wierzysz nam? -zapytałam.
-Wierzę..... Okey wybrałem moc. 
-Czyli jak my! Ale jak to zrobiłeś, że żyjesz? -spytał Ryry.
-Ryland! Nie męcz go! Wszystkich sił nie odzyskał! Po pytaj się go jak będzie już normalnie gadał!

*ROSS* 
Rydel nadal opiekuńcza, a Ryland ciekawski. 
Znając siostrę  też chcę wiedzieć, ale da mi trochę czasu, jak odzyskam sił.
Wszyscy oprócz Rydel i Rylanda wiedzą, że żyję.
Ale na razie się tym nie martwię.
Po chwili wszedł dr. House, minę miał zdziwioną, że jakby Rocky to powiedział- Gały by mu zaraz z orbit wyleciały.
-Co? Jak?
-Widzi pan, żyję. –odezwała się Rydel.
-Wampirem jesteś? –zapytał.
-Nie.. –odpowiedziałem.
-To.. jak? Tylko wampiry się często tak budzą.
-Widzi pan, ja jestem inny. –odparłem z uśmiechem.
-Zauważyłem.. to zrobimy pewne badania, jak wyjdą pozytywne będziesz mógł wrócić do domu już jutro, jeśli nie to przynajmniej jeszcze tydzień zostaniesz tu.- oznajmił wyszedł. 
-Ja tutaj nie wytrzymam jeszcze tygodnia!- krzyknąłem.
A Rydel z Rylandem zaśmiali się. 
-Ross.. uspokój się. -powiedziała w Końcu Delly.
-hahah.. Ty tutaj nie musiałaś leżeć przez.... y nwm ile... 
-No dobra, niech ci będzie. -odparła.
-To my może pójdziemy do domu.. Mamy im powiedzieć? -zapytał Ryland.
-Nie. 
-Czemu? -zapytali.
-Bo chcę im zrobić "niespodziankę" jak wyjdę. 
-Aaa.... To paaa! 
Zostałem sam, ale nie na długo. No kurde!  Durne badania. 
Zabrał mnie i bla bla... Nie ważne. Wyniki przyszły gdzieś o 6 rano. Lekarz powiedział, że sa pozytywne i mogę wracać do domu. No chyba.. Bo bym tan nie usiedział. 
Rydel i Ryland mają przyjść za pół godziny. Więc postanowiłem się przebrać... i spakować. Bo trochę rzeczy miałem... Nie rozumiem jeśli byłem w śpiączce to kto głupi mi przynosił ciuchy? 
No po co? 
Po 2 minutach miałem dojść tego durnego pakowania... Hm.. przecież mam jakieś moce.. nie?
Tylko ja może brzmieć durne zaklęcie... Przecież nie znam zaklęć kurde...
Chcę tylko się spakować!! Potem machnąłem ręką...
Stało się coś dziwnego... Wszystkie, rzeczy zostałeś spakowane do walizki. What? 
Nie ważne... Ale to było lekko dziwne.
Usiadłem na łóżku i czekałem na siostrę i brata. Po 5minutach przyszli.
-Gotowy? 
-Tak.
-To idziemy... 
Poszliśmy jeszcze po wypis i ruszyliśmy do domu..
W końcu... wkurzył mnie ten durny szpital.
Rozmawialiśmy, śmialiśmy. Po kolejnych 10 minutach doszliśmy do domu. 
Zapukaliśmy do drzwi... Rydel i Ryland stanęli przede mną, potem ubrali mi jakiś nawet ładny kapelusz, apaszkę i okulary. Drzwi otworzył/a nam...

~~~
Zawaliłam tym rozdziałem xD
Przepraszam was za błędy. 
Macie jakimś taki rozdział...
Jutro szkoła -_- Kto się cieszy? Pewnie nikt.
Rozdział dedykuje- Aleksandrze Grzesik, Oli Gąsior i Ala W. itp....
Następny rozdział serio nie wiem kiedy... 
CZYTASZ?= KOMENTUJESZ :) = MOTYWUJESZ ME <3

sobota, 9 sierpnia 2014

Urodziny Rydel Mary Lynch


Dzisiaj nasza kochana blondyneczka z R5 obchodzi swoje 21 urodziny, z tej okazji spamujemy na twitterze pod hasłem #HappyBirthdayRydelFromPolishR5Family.
Ci co posiadają twittera to niech tego nie olewają. Pamiętajcie, że może to wywołać uśmiech

                                                                                                            u naszej artystki <33     

   

wtorek, 5 sierpnia 2014

Rozdział 12





*NARRATOR*
Życie nigdy nie jest takie jakbyśmy chcieli. Tak jest nawet tu. Ale zrobić? Nic.. 
Ale wróćmy do naszej historii..
Od ostatniego wydarzenia minęło nawet sporo czasu.
Ale nic się nie zmieniło.... Nie czekaj. Cofnij. Zmieniło się, ale co?
Ross się nie obudził.
Laura zaprzyjaźniła się z Codim, nie wiedząc że należy do gangu Justina.
Selena zaczęła znowu koncertować.
Lynchowie czekają, martwią się o Rossa.
Dr. House jest zmartwiony tym że Ross się nie obudził.
Ale czy on chcę?
Plan Justina pomalutku się sprawdza.
Laura jeszcze do końca nie jest, czyli nie jest w pełni wampirem z mocami. Ma moce, nie ma wampira. Rydel pomału staję się w pełni, a Van też się pomału staje. Pozostali już są w pełni.
A Ross? Nie ma ani mocy, ani nie jest wampirem.
Za dużo gadam. Ale wy pewnie chcecie wrócić to naszych bohaterów? No jasne, że chcecie.
....
Rikerowi w końcu udało mu się pójść na randkę z Vanessą.
Ratliff idzie dziś z Rockim na żelki.
Ryland razem z Rydel idą do Rossa.
Czyli każdy z Lynchów, ma jakieś zajęcie. 
Potem do Delly i Rylanda dochodzi Riker z Van, Ell z Rockim oraz Laura, ale dopiero o 20.

*ROSS*
Kolejny dzień w szpitalu. Już mam tego serdecznie dość. Niby na początku nie przeszkadzało mi to w ogóle, ale teraz. Znudziło mi się, ale jednak nie znudziło mi się te miejsce czarno- białe.
Babcia ciągle mnie ‘odwiedza’. Mówimy, że mam wybrać. Mówi mi, że mam wybrać czy chcę być teraz wampirem, czy tylko moce.
Ale czy ja chcę być wampirem? Chyba na razie nie jestem na to gotowy, być tym wampirem. Wolę mieć trochę mocy.
Próbuje otworzyć swoje oczęta, ale nie mogę. Nic nie mogę nic zrobić. Coś jednak nadal mnie przetrzymuje. Ale co?
Tego muszę się tego dowiedzieć. A znając mnie to.. dopełnię tego.
No co czekać? Na zbawienie? Nie. Idę szukać co mnie przytrzymuje.
*RYDEL*
Wczoraj postanowiłam, że pójdziemy do Rossa. Dawno tam Lau nie była, ale jest zajęta tym… No jak mu.. hm.. aaaaa.. Cody.
Podejrzany typek, nie lubię go.
Ross jest bardzo długo w szpitalu. Czekajcie zaraz sprawdzę ile… A no tak miesiąc. Gala RDMA, jest dopiero za miesiąc, miała być wcześniej ale została przesunięta z nie wiadomych powodów. To nawet dobrze. Może Ross do tego czasu się obudzi.
-Rydel, gotowa? –usłyszałam krzyk Rylanda, który przerwał mi rozmyślanie.
-Chwila!
-Okey, czekam 15 minut.
-Dobra.
Wyszłam z pod prysznica. Wytarłam swoje ciało. Ubrałam się, umalowałam, uczesałam. Efekt był taki. <Ubiór , Makijaż oraz Fryzura, taka jak zawsze>
Wzięłam jeszcze torebkę, do której wsadziłam telefon, słuchawki, chusteczki, błyszczyk i portfel. Następnie zeszłam na dół. Poszłam do kuchni, wzięłam jabłko.
-Rydel, no choć.
-Ok.
Po chwili ruszyliśmy. Spacerkiem szliśmy. Po 20 minutach byliśmy na miejscu. Weszliśmy do białego budynku. Skierowaliśmy się do sali Rossa.
Akurat wychodził dr. House.
-Dzień dobry! –powiedzieliśmy.
-Nie wiem, czy taki dobry. – odpowiedział.
-Co się stało? –spytał Ryry.
-Tak…. Ross jeśli do jutra się nie obudzi, to prawdopodobnie już nigdy.
-A nie da się nic z tym zrobić?
-Możemy dać mu krwi wampirzej. Ale nie wiem, czy to pomoże.
-Nie lepiej zaryzykować?
-Dobrze. To ja pójdę po tą krew.
Razem z Rylandem weszliśmy do jego sali. Usiedliśmy na krzesełku, znajdujące się łóżka jego.
Stęskniłam się za nim. Dawno nie słyszałam jego śmiechu, ciętego języka, żartów, śpiewu. Ogółem jego całego. To przecież jeden z moich najulubieńszych bratów.  To on zawszeni się zwierzał, zawsze przychodził gdy miał problem, pomysł, a ja robiłam to samo. To jemu najbardziej ufałam.
Jeśli jego stracę, to jakby część mnie umarła.
No i co z tego, że jestem nieśmiertelna? Jeśli nie będzie Rossiego? O wtedy przebije siebie kołkiem drewnianym w samo serce i będzie.. Będę wtedy z Rossem.
Jesteśmy  chyba za mocno zżycie. Nie sądzicie?
Następnie do dali wszedł House z torebką krwi. Podszedł do Rossa. Wbił mu igłę, następnie ‘pod łączył’ torebkę z krwią…
*ROSS*
Obecnie znajduje się w moim ulubionych miejscu, wiecie którym.. Czuję, że gdzieś tu jest coś co mnie przetrzymuje. Podążałem ulicami miasta. Sklepy, parki, domki, a co najważniejsza brak gangu Justina.. a co najważniejsze jest tu spokój.
Nagle poczułem ukłucie w mojej prawej ręki. Ale nie chciało mi się sprawdzać i iść do mego świata.
Po chwili poczułem jakąś dziwną krew moich żyłach. A to nie ta wampirza? No chyba taak. Poczułem jak dodaje mi mocy. Spojrzałem na swoje ręce. Znikały wszelkie ślady od tnięcia się.
Pojawiła się babcia. „Jesteś bliżej do odgadnieni co cię przytrzymuje. Nie długo zdarzy się coś. Czas wyboru między wampirem lub mocami. A później wybór między dobrem a złem. Ale po mału się dowiesz wszystkiego. Kocham cię”.
Następnie się rozmazała i znikła. Dzięki tej krwi poruszałem się dość szybko po tym mieście… Znalazłem się w jakiś parku. Poczułem, że tu się coś zdarzy. Szedłem już spokojnie prosto…
Po drodze widziałem różne drzewa, krzewy, kwiaty, kamienia…
Szedłem tak jakieś z 5-10 minut. Nagle spostrzegłem jakiś stary budynek, wzór miał jak jakiś ratusz czy kościół. Był on opuszczony i najbardziej czarny w tym mieście. Jakieś dymy leciały z okien. Możliwe, że bym nie wszedł tam, ale coś mnie tam ciągnęło. Pewnym krokiem podchodziłem do drzwi. Nacisnąłem klamkę od drzwi, które następnie popchnąłem. Środek tego budynka był tak straszny, tajemnicze co zewnętrze. Nadal szedłem prosto przed siebie. Natrafiłem na jakieś pomieszczenie. Dotąd co mnie ciągnęłam w tą sprawę znikły.
Nagle jakieś 2 postacie pojawiły się przede mną. Był to jakiś mężczyzna i jakaś kobieta. Kobieta miała długie włosy sięgające do kostek, czarne jak węgiel a nawet ciemniejsze. Miała tylko czasami jakieś pasemka koloru czerwonego. Ubrana była w koszulkę białą do pembka oraz spódnice czarną o to tego jakąś kurtkę mroczną sięgającą do końca spódnicy. Za to mężczyzna miał brązowe włosy, ubrany był na czarno.
Spojrzeli na mnie. Po chwili kobieta znikła… Po 10 sekundach powróciła, ale nie sama. Spojrzałem na te postacie co z nią się pojawiła. Rozpoznałem w nim Rydel, Selene, Vanesse i Rylanda.
-Witaj, Rossie. Odezwał się w końcu facet.
Pojawiła się babcia.
-Kim jesteście? –spytałem.
-Jestem Rose, a to Josh. Ja jestem przeznaczona do moc, tak jakby do czarodziejów, a on do wampirów. TY wybierasz NOW co chcesz. Za chwilę pojawi się poena osoba, która jest wampirem, posiadająca dar. Nazywa się ona Amelia, a ona sprawi za twoją prośbą czy chcesz umrzeć albo żyć nadal, a jeśli się nie pojawi to zrobię to z Joshem.
-Okey. Co tu robią Rydel, Selena, Vanessa i Ryland?
-Pogadasz z nimi. Wzięłam bym wszystkich twoich bliskich, ale tylko oni byli przy tobie w szpitalu. Pogadaj z nimi. A my zaraz wrócimy albo z Amelią, albo sami.
Zrobiło mi się smutno, że nie było Rika, Rockiego, Ella, mamy, taty, Lau. Nie ważne.
-Tęsknimy za tobą. – odezwał się Ryry z Delly.
-Wiem.                                                     
-To wracaj do nas. –tym razem Selena.
-Okey.
-Tak się cieszymy. –teraz Vanessa,
Podeszli do mnie i pierwsza mnie przytuliła Selena. Poczułem jakieś uczucie, takie tylko słabsze co kiedyś czułem coś do niej. Oderwała się i przytuliła mnie  Vanessa. Coś poczułem, ale nie te uczucie. Następnie Rydel.
-Tak tęsknie za tobą. –wyszeptała mając łzy w oczach.
Oderwałem się od niej. –Nie płacz Delly. Cokolwiek wybiorę będę ALWAYS koło ciebie.
-Wiem to. Ale nie wyobrażam sobie cokolwiek bez ciebie.
Podszedł do mnie Rylad. Przytulił mnie mocno. –Wracaj. –wyszeptał mając pomału łzy i bojąc się co wybiorę.
-Ej. Co wybiorę czy życie czy nie. To będę przy tobie. Ale nie płacz.
Nagle pojawił się Rocky z Ellem.
-Ross!- podbiegli do mnie.
Rokcy pierwszy mnie przytulił.
-Tak bardzo się cieszę, że mi pozwolili tu do cb ‘wejść’. Nie zostawiaj mnie, nas. Bez ciebie to nie to samo. – powiedział, ale głos czasami mu się łamał, no i jak każdy utaj miał łzy. Ell ma odkąd mnie zobaczył.
Następnie Ell mnie przytulił. Moczył mi bluzkę.
-Nie zostawiaj. Proszę. Potrzebuje cię, widać nie tylko ja, ale wszyscy.
Oderwał się ode mnie podszedł do Rydel, Rockiego i Ryland, potem Vanessa i Selena podeszły i objęli się wszyscy razem.
Stanęła przede mną babcia.
-Wiesz co robic? –spytała.
-….. Tak. Nie widzą cie?
-Nie, tylko ty mnie. Cokolwiek zdecydujesz, ja ZAWSZE jestem i będę przy tobie.
-Wiem.
Zjawili się, czyli Rose i Josh.
-Zdecydowałeś? Amelia niema czasu. – powiedział mrocznym, tajemniczym głosem Josh.
-Ok….. Tak.
-To co? – spytał. – Jeśli wybierzesz albo wampira albo moce to i tak druga rzecz też się dopełni u cb.
-Wiem to. Już wybrałem. Wolę najpierw moce. Nie jestem gotowy na wampira. Oraz wybieram Życie. Nie chcę opuszać swoich bliskich.Za bardzo bym cierpiał i tęsknił za tymi głąbami.
-To na pewno. –zaśmiał się Josh z Rose.
-Gotowy?
-Tak.
-Może bolec. A jeszcze musisz zrobić w tym mieście coś żeby wrócić na tamten świat. Musisz to czuć i chcieć.
-Okey.
Zrobiła to co miała. Wszystko mnie boli. Spojrzałem na babcię uśmiechnęła się do mnie, ruszyła ustami na znak „Dobrze zrobiłeś. Żegnaj. Kocham Cię i ich”
Zniknęła, Po chwili spojrzałem na Delly, Sel, Van, Ryriego, Ella i Rockiego uśmiechnęli się smutno i zniknęli.
Poczułem ciemność przed oczami, ale to zwalczyłem to.  Skierowałem się do serce tego miejsca. Jeszcze nie straciłem tej szybkości. Przypomniały mi się słowa „Musisz to czuć i chcieć”.
Po chwili poczułem kolory, muzykę, swoich bliskich i życie. Chcę to.
Zobaczyłem pieska. Podszedł do mnie, był słodki. Popatrzyłem na tego psa i to nie był pies tylko suczka. Jest młodziutka.
-Zawsze chciałem mieć psa. Ale rodzice się nie zgadzali. Przede wszystkim mama. Czasami mówiła, że my + pies to by było dopiero. Przesrane  by było.
Dotknęłam suczkę. Nagle zauważyłem jak kolory się pojawiają. Świat stał się kolorowy, ale były też takie miejsca czarno-białe. Następnie Usłyszałem przeróżne odgłosy, dźwięki. Pojawiły się różne zdjęcia i momentami z moimi głąbami. 
Mimo tego cierpienia, zawsze przy nich było cudnie. Mimo kłótni, byliśmy nie rozłączni i nie zniszczalni. Nie mogę się poddać przez jedną dziewczynę oraz przez ten durny gang.
Ale jednak… Muszę się trochę się zmienić. Pomoże mi w tym Josh DeLuca mój kumpel z TBM. Spotkam się z nim i jego nie dużym gangiem, czyli z Grace, Mollee i Garret oraz Jordan i Chrissie. Co rodzicą nie spodoba się to.
O chwili zauważyłem, że mój świat, którego będę starał się odwiedzać zmienił się. Pojawiły się kolory i chwile od najmłodszych lat.
I Like it.
Nagle pojawił się obraz z szpitala. Teraz byli wszyscy.
Zamknąłem oczy i powiedziałem- „Chcę wrócić. Chcę mieć tylko moce. Chcę wrócić do świata, do moich głąbów”
Po chwili poczułem straszliwy ból. Prawą ręką dotknąłem głowy. Zaczęła mi się kręcić. Poczułem jakby wrócił tam do tego świata. Ale nie wrócę normalnie, to tylko czuję.

*NARRATOR*
Ross poczuł jakby, rzeczywiście wrócił, ale nikt jeszcze o tym nie wie.
Każdy czekał.
Nagle.. maszyna zaczęła robić słynne pip.
Wszyscy obecnie tam się wystraszyli. Najszybciej zareagowała jedna Rydel wybiegła sali i zaczęła krzyczeć. Niektórzy wzięli ją za wariatkę. Jednak dr. House nie. Szybko pobiegł za Delly. Zobaczył co się dzieje.
Zawołał pielęgniarki i poprosił wszystkich o opuszczenie sali. Wyszli z wielką nie chęcią.
House natomiast zaczął reanonimowac.
….
Niestety, nawet po 30 minutach nie udała się. Podobno Ross umarł.
Pielęgniarki i doktor wyszli powiedzieli.
Rydel nie mogła uwierzyć pobiegła na salę, cała zalana łzami. Tak samo zrobiła jeszcze Selena, Vanessa, a nawet Laura. A chłopaków zrobili tak Ryland, Rocky, Ratliff, a nawet Riker. Rodzice patrzyli na salę Ross przez drzwi przezroczyste.

Rydel i Ryland wzięli Rossa za ręce. Riker oraz Laura nie wiadoma czemu najmniej płacze li. Może ten plan Justina po mału się sprawdza? Albo i  nie… Może to tylko pozory.
Wszedł Lekarz i pozwolił tylko zostać 2 osobą. Rodzice zadecydowali, że zostanie Rydel i Ryland. Każdy go przytulił, a dziewczyny jeszcze pocałowały go w policzek.
Czy już tak będzie?

*RYDEL*
Wszystko jest bezsensu. Wszystko.
Nie rozumiem tego.
Ross odszedł.
Nie mogę przestać płakać.
Siedzę na tym krześle czy stołku? Co to za różnica.
No więc siedze i trzymam rękę Rossa oraz moja głowa leży albowiem na tej ręce.
I płakałam, Czasami unosiłam wzrok i patrzyłam na Rylanda oraz na Rossa. Ross…. Ma oczy zamknięte. Już na zawsze.
 Nie zobaczę jego zagadkowych, czekoladowych oczętach. Nie usłyszę jego śpiewu, krzyku, śmiechu.. Nie przytulę się do niego. Nie pocieszy mnie ani ja go.
To takie Smutne… Why?

*RYLAND*
Mój świat legł w gruzach.
Mój starszy brat, Rossy nie żyje.
Bezsensu. Lynchów już nie będzie 5 + rodzice. Będzie 4 +rodzice. Nieee..
Wszystko jest bezsensu.
Płaczę… Ross pokazał mi, że nie zawsze chłopak kryje swoje uczucia. Sam to okazywał. Nie bał się łez i zakupów z Delly.
Ja też nie zamierzam kryć.
Nie mogę przestać płakać.
Siedzę, trzymam za rękę Rossa i patrzę na niego.
Jego tajemnicze oczy są zamknięte i raczej na wieki.
 Nie zobaczę jego tajemniczych, brązowych oczętach. Nie usłyszę jego śpiewu, krzyku, śmiechu.. Nie przytulę się do niego. Nie pocieszy mnie, a nawet ja go.
Z nim i Delly mam najlepszy kontakt. A teraz mam tylko z Delly. 
Wyciągnąłem komórkę i spojrzałem na pierwsze lepsze zdjęcie.. 
Nieeee…. Proszę…To nie może być koniec blondasa.

*LAURA*
Płakałam. Dusiłam się łzami. To niemożliwe, że Ross Lynch nie żyje.
Mogłam nie spotykać się z Codim, tylko razem z Delly i Ryry’m iść do Rossa. Ale nie.
Ja jestem zawsze mądrzejsza.
Szybko pobiegłam do swojego pokoju.
Położyłam się na łóżku i płakałam.
Dostałam sms. Był to od Codiego-  Masz czas jutro, śliczna?”
Odpisałam- „Przykro mi. Nie mam. Odezwę się jakby coś”
Odpisał- „Okey. To czekam, piękna ;) ”
Nie poprawił mi humoru.
Po chwili do mojego pokoju weszła Vanessa z Seleną. Obie położyły się koło mnie.
Przytuliłyśmy się i razem płakałyśmy. 


*Rocky*
Ross nie żyje.. nie żyje…
Nie!!
To niemożliwe. !!
On musi żyć!!
Musi!! Błagam.
Razem z Sel, Lau, Van, Ellem, Rikiem, rodzicami wracaliśmy do domu.
Lau poszła do siebie. Potem Sel i Van poszły do … chyba do Lau.
Ell poszedł do siebie. Ja z Rikerem po chwili poszliśmy do niego.
Każdy płakał. Dziewczyny ze sobą, a my razem, a rodzice ze sobą.
Nigdy go nie zobaczę!! Nie usłyszę go!! Nie podroczę się z nim!! Nie pogadam!! Nie zagramy razem albo na gitarze albo na konsoli!! Nie zrobimy razem dowcipy komuś!!
Nic. Wszystko stracone.
Nie wyobrażam sb życie bez tego głąba. L
Nie!!!!!!!!!!!!!! Błagam, że by było to nie prawda albo sen!! 
Niestety to nie sen, to rzeczywistość. 
Dobry Boże przywróć nam Rossa. 

*ROSS*
Czułem, że coś jest nie tak.
Kurde co? Pokaż mi to …
Zobaczyłem akcję reanimacji, ‘śmierć moją’, płacz i rozpacz wszystkich.
Ale…
W sali zostali tylko Delly i Ryry. Pewni doktor resztę wygonił, a rodzice wybrali kto ma zostać.
Trzymają mnie za ręce.
Ja kurde żyje.
Skupiłem się i próbowałem ruszyć ręką, aby ich dotknąć.
Próbowałem. Po 5 razie udało mi się.
Ale nie jestem pewien czy poczuli to…

*RYDEL*
Nagle poczułam jakiś dotyk.
Szybko odwróciłam tam głowę.
Zobaczyłam jak… Rossa ręką się ruszy i dotyka mnie.
Spojrzałam na Rylanda.. to samo.
Uśmiechnęliśmy się prze łzy.
Po chwili klatka piersiowa blondaska, ta która się nie ruszała, zaczęła się ruszać. Na dół i do górę, to jak każdy z nas.
Maszyna, która kilka minut robiła pip i pokazała prostą kreskę… z prostej kreski zrobiło się… jak była zanim ‘umarł’.
Co jest?
Ryland był koło mnie. Objął mnie, jak na brata przystała. Ja też go objęłam.
Nagle…


~~
Siemka! Przychodzę z moim nowym rozdziałem po mojej przerwie.
Którego napisałam wcześnie, ale nie dodawałam. :D 
Mam nadzieje, że wiele osób mnie nie zostawiło. 
Przepraszam, ale musiałam też ochłonąć i takie tam.. 
Macie rozdział... a następny albowiem nwm... Na pewno się kiedyś pojawi, tak jak ten. 
Dedykuje rozdział tym, którzy chcieli abym wróciła i nie odchodziła z tego bloga. 
Czyli..... Aleksandrze Grzesik (które zawsze się pytała i teraz chciała więc proszę ;D), Juli (Jula ♥ Rossers R5er ) {która tez pytała kiedy...} , Oli Gąsior.... tym którzy mnie nie zostawili i pamiętali o tym blogu (nominowali itp..) 
Dzięki. 
Mam nadzieje, że rozdział wam się podoba. 
Przepraszam za błędu.
KOMENTUJCIE, OCENIAJCIE...   

♥ ❤  ♥ ❤ ♥ ❤ ♥ ❤