poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Rozdział 17




Dedykuje ten rozdzial wszystkim co zostali  na tym blogu, z wyróznieniem dla:
 
Alekandry Grzesik, Roni, Juli i Oli Gasior, + Sashy i Sylwie
które skomentowaly poprzedni post. <3

Ross
Zacząłem czytać... Dużo się dowiedziałem, ale i tak nie przeczytałem wszystkiego, ponieważ  ktoś zapukał do mojego pokoju. Wszystko, czyli księgę rodzinną i księgę zaklęć schowałem do swojego ukrytego pokoju. Dopiero, jak drugi raz ten ktoś zapukał, po jakieś chwili otworzyłem. Była to oczywiście Rydel. 
 -Hej Delly. Przepraszam, że musiałaś czekać. W jakieś sprawie przychodzisz? -spytał, jednocześnie puszczając mnie do głębi jego pokoju. 
-No wiesz... Jestem tu abyś mi doradził w sprawie.... -zaczęła... 
Coś mi się wydaje, ze chodzi jej tu o Ellingtona...
Rozmawiałem z nią jakąś 1,5h. 
-Powiedz mu co czujesz.
-Nie.
-Nie ma żadnego nie. Kiedyś  musisz mu powiedzieć. 
-Kiedyś, ale nie w obecnej teraźniejszości.
-Dobra rób jak uważasz. -powiedziałem w końcu.
-I zrobię. Na razie Ross. 
-Dziewczyny- mruknąłem, kiedy wyszła.
Następnie powróciłem do jakby uczenia się jakiś zaklęć. Postanowiłem, że jak na razie nikomu nic nie będę mówił, skoro oni mi nie powiedzieli, że nasza rodzina pochodzi z rodu wampirów, jak i czarodziei. Nigdy nie myślałem, że wampiry czy czarodzieje istnieją... Nadal męczy mnie to czemu  nikt mi tego nie powiedział. Coś tu się kryje skora nie chcieli mi powiedzieć. A ja nie spocznę dopóki nie dowiem się. Skoro oni mi nie powiedzieli, to j też nie powiem co wiem, co umiem, nic kompletnie nic. Coś za coś. Jacy oni są dla mnie taki ja dla nich.
Kolejnym moim problemem jest mianowicie Justin Bieber. Nie mam zamiaru być tym Rossem, co kiedyś, który trochę się go bał... O nie! Pokaże mu na co mnie stać... Już 'wbiłem' się do 'gangu' Josha, również wroga Justina. 
Następnym problemem jest miłość. Co czuje do Laury? A co do Seleny? A może do Vanessy? Yyy nie, ona podoba się Rikerowi, a nawet jeśli coś bym do niej czuł to bym nie zrobił nic co  by mogła skrzywdzić uczucie Rikera. Laura podoba mi się z jakiś rok? czy dwa? A Selena podobała mi się dłużej niż Laura, jeszcze wtedy kiedy Sel chodziła z Bieberem… Kiedy ja się zakochałem w Mai? Ale Maia nie była taka jaka jest teraz. …
Cholera Ross.. nie myśl już tyle… Za dużo myśli… Dobra, koniec trzeba coś zrobić… hm… tylko co?... Ja pierdziele…

 $Justin$
Obudziłem się o 9. Tulącego Tay. Mrrr wygląda bosko. Zamknąłem oczy, przypominając nasz wspólny wieczór, skończyliśmy to robić z jakieś 7 godzin temu. Była cudowna, zdecydowanie lepsza niż inne laski, chociaż nwm czy Sel nie dorównuje.. Nie jednak nie. Tuląc dalej Tay, użyłem zaklęcia i zobaczyłem co się dzieje u znajomych Lyncha.
Kuźwa Lynch, przez te twoje zwlekanie bycia z Marano, mój plan się jebie. Ale spokojna głowa, wcześniej czy później stanie się i BUM. Wolałbym jakby było wcześnie, no ale cóż. Nie myślimy o tym… Ciekawe co u mojego gangu wroga, tak chodzi mi o gang Josha. Dobra nie ważne.
Spojrzałem na Tay, słodko spała. Zamknąłem oczy. Zasnąłem, co z tego, że na godzinę, jednak pospałem. Spojrzałem znów na Tay. Kuźwa nie wytrzymam już.. Tay zmieniła pozycje, teraz leżała twarzą do mnie. Nie no nie wytrzymam. Zacząłem ją całować, po szyi, obojczyku, brzuchu innym słowem po całym ciele.  Po chwili obudziła się, uśmiechając się, patrząc mi w oczy. Zbliżyła twarzą do mojej i czule pocałowała. Szybko odwzajemniłem, pogłębiając go. Oderwałem się od jej ust znów całując po szyi i obojczyku… Pewnie domyślacie co było potem…

$Cody$
Justina nie ma jeszcze, choć jest godzina o której zawsze przychodzi. Wziąłem papierosa i skierowałem się stronę parku, do którego umówiłem się z Laurą. Niezła z niej laska, z chęcią bym ją przelecił, a właśnie przecież Jus nie powiedział, że nie mogę. Cholera zamieniam się coraz bardziej w niego. Diego dzisiaj zabawia się z Maią, więc albo na razie przelecę Lorde czy Martinę. Ale dobra na razie nie myślmy o tym. Za chwilę mam spędzić czas z Marano. A te Cody tylko pokazał Laurze, że palę nic więcej.
Kiedy już dochodziłem do miejsca gdzie mieliśmy się spotkać, zauważyłem, że siedzi na ławce.
-Siema piękna. –przywitałem się, dając jej całus w policzek.
-Hej, Cody.- uśmiechnęła się.
Zaczęliśmy rozmowę, lecz nagle dostrzegłem Rossa… Ona też zauważyła, momentalnie uśmiechając się na jego widok. Kurde jeśli nas zauważy, to po mnie, bo on dobrze wie, że jestem w gangu Justina. Ale na szczęście nas nie zauważył. Potem z Lau poszliśmy na lody, plaże. ‘Świetnie’ się z nią bawiłem. Następnie dostałem sms od Diego, że mamy wstawić się  do doja, tak zaczęliśmy chodzić na karate, ale praktycznie zawsze obijamy się. Więc skierowałem się do doja.

Leo
Umówiłem się z Rossem, aby wyrwał się z domu. Umówiliśmy w parku. Kiedy szedłem zauważyłem Codiego, który szedł w kierunku… siedzącej Laury na ławce… A no tak, Laura nie wie, że on jest w gangu Justina. Chwile poczekałem na Rossa.
-Hej stary. Co chciałeś? –zaśmiał się Ross i przywitaliśmy się swoim sposobem.
-Hej. Dawno nie gadaliśmy…
-No wiem. Co wymyśliłeś?
-Może pójdziemy do dojo? –zapytałem.
-Jasne. Dawno tam nie byłem. Czas wrócić.
Skierowaliśmy się w stronę doja. Przez całą drogę rozmawialiśmy. Weszliśmy do środka. Nic nie zmieniło Byli wszyscy. Kiedy nas zobaczyli nie mogli uwierzyć. Bardzo się cieszyli na nasz widok.
Następnie zaczęliśmy ćwiczyć. I tak minął czas.

Ross
Świetnie bawiłem się z Leo. Trochę brakowało mi doja. Chyba jednak dam się namówić, żebym chodził tutaj, oczywiście kiedy bd miał czas. 
Niedawno wyszliśmy z doja i kierujemy się do parku. Naszą uwagę zwróciło drugie dojo, które jest konkurentem tego co my chodzimy, przez szyby zaważyliśmy gang Justina i jak oni i inni ćwiczą. Cicho  się zaśmialiśmy i poszliśmy dalej. W pewnej chwili ujrzałem Laurę z … Codim?  No tak, szczerze to jak byłem wtedy szpitalu, jakby taki duch.. Boże nwm jak to nazwać. To ich widziałem.
Szliśmy do pokoju.
-Jak ci idzie szukanie tajemnicy co ukrywają twoi rodzice? –spytał. Tak powiedziałem mu, ale wie tylko on
-Do kitu. –westchnąłem.
-To czemu ich nie spytasz?
-Raz spytałem, no nic nie odpowiedzieli, czyli nie chcą abym wiedział. Dlaczego?
-Nwm.
-No ja też nie.
Następnie rozeszliśmy się. Wróciłem do domu.
Rodziców nie było. A gdzie są  głąby? Yyy.. nie chce wiedzieć. Spokój.
Szybko pobiegłem do pokoju, zamknąłem drzwi. Usiadłem na oknie i otworzyłem jedną książkę. Dobrze, ze z daleka wygląda jak normalna książka.
Fajnie możesz rzucasz zaklęcia, panować nad wodą, ogniem, ziemią, energią, powietrzem, siłą, zimnem, szybkością, czytać z oczu…, ale większości mogą tylko to pierwsze i te z szybkością, no chyba, że ktoś jest „wybrany”.
Znalazłem fajne zaklęcie, tylko to jest akurat bardziej o panowaniu nad ogniem… E tam można spróbować, tylko pójdę do swojego sekretnego pokoju.
Przeczytałem kilka razy w myślach zaklęcie, zapamiętując go. Super to będzie moje pierwsze zaklęcie, abym tylko nie spalił domu, jak mi się uda. Zamknąłem oczy, skupiając się jednocześnie. Otworzyłem, popatrzyłem na swoją prawą rękę i wypowiedziałem zaklęcie. 
 
Wow.  Udało się! Szczerze, nie myślałem, że mi się uda, a  tu proszę. Okey, trzeba spróbować czegoś innego. Następne zaklęcie.  Ciekawe jak umią czarować moje rodzeństwa lub przyjaciele.. A kit z tym… Znalazłem kolejne zaklęcie. Zamknąłem oczy, skupiłem się i wypowiedziałem zaklęcie. Udało się! Po chwili cały pokój stał się taki, tylko czarno-białe.
 
No nieźle. Zamknąłem oczy. Ręce położyłem na podłodze i wypowiedziałem szczerze tylko jedno słowo. Poczułem jak ziemia zaczyna się trząść, jak by takie trzęsienie ziemi. Otworzyłem oczy. Ujrzałem, że przed domem urosło drzewo. Jak nie trzęsienie, to jakieś drzewo. Nadal trzymałem ręce na podłodze, co oznacza, że nadal trzęsienie jest.
Nagle usłyszałem trzaśnięcie drzwi wejściowych.
-Co tu się dzieje? –usłyszałem krzyk mamy.
-Nie wiem. –odpowiedział Riker.
Szybko stałem na nogi, odwołując  zaklęcie.
-Ej, przestało już. –odezwał się Rocky.
-No co ty baranie? Zdążyliśmy to zauważyć . Ale jak? Tak nagle się pojawiło te trzęsienie i nagle przestaje.-powiedziała Rydel.
-Nwm, pewnie tego się nie dowiemy. –no teraz tata.
Szybko schowałem książkę, wyszedłem z pokoju, zamknąłem je. Usiadłem na łóżku. Rozmyślając… Znowu…

   Laura
Cudownie bawiłam się z Codim. Wracałam spokojnie sama do domu, a ty nagle jakieś trzęsienie ziemi. Szybko pobiegłam do domu, ledwo udało mi się dojść. Szybko weszłam i pobiegłam do pokoju. Chwyciłam telefon i zadzwoniłam do Rydel, które odebrała dopiero po 3 sygnale. Nie gadaliśmy długo.
Po jakieś chwili wszystko ucichło, przestało. Co to ma być do cholery? 


$Justin$
Siedziałem w domu, nie mam ochoty wychodzić. Odpuściłem sb durne dojo, czy pójście na jakąś imprezę i przelecieć jakąś girl. Tay zajęta…
Siedziałem na parapecie, patrząc na ten popieprzony świat,  które niedługo się zmieni się.. lub nie. Wziąłem jakiś zeszyt, gitarę i próbowałem napisać jaką piosenkę. Nothing, nic nowego.  Zagrałem sb jakaś swoją piosenkę, potem wziąłem laptopa. Pograłem, posłucham muzyki, a ty nagle jakby takie trzęsieni ziemi. Co to ma być?
Po jakimś czasie przestaje, dzwoni telefon… Cody. Odpieram.

C: Hej.
J: Hej. W jakiej sprawie dzwonisz?
C: Czy to ty zrobiłeś te takie trzęsienie ziemi?
J: Nie. Nawet nie wiedziałem, że jest takie zaklęcie!.
C: Jak myślisz kto to był, skoro nie ty…
J: Któryś z Lynchów. Kuźwa.
C: No to klops. Muszę kończyć. Nara.
J: Nara.

 Teraz nadchodzi pytanie, który z Lynchów, to zrobił? Rocky, Rydel odpada. Ryland nie sadzę. Czyli co? To Riker czy Ross? Bardziej stawiałbym na Rikera… Nie użyje zaklęcia, żeby zobaczy, bo nie zadziała zaklęcie…
Położyłem się na łóżku, rozmyślając… Nawet nwm kiedy zasnąłem…. 


~~~
Witam serdecznie kochani.. 
Wiecie, że dzisiaj dzien blogów? xD
O to  przed wami 17 rozdział, po tej długiej nieobecności. Naprawdę długiej. To znaczy, że wracam na stałe.
Dzi
ęki za taką liczbę odwiedzeń. Uwielbiam Was, za to.
Gorzej Wam idzie z komentarzami.  xD
Przepraszam za błędy.
Dobra nie przynudzam już
Zapraszam na blogi :  
 Co jakiś czas bd dedykować rozdziały oraz zapraszać na jakieś blogi, które możliwe, że znacie.
Do następnego posta ;) 
No wiecie, następny nie wiem kiedy.


Czytasz? = Komentujesz :) = Motywujesz! <3