piątek, 25 kwietnia 2014

Rozdział 2

      Hejka! To znowu ja. Wasz kochany(a) narratorek.... Nie ostrzegłem was, że NARRATOR, czyli ja występuje w postaci męskiej i żeńskiej. Tak o.  Kurde odbiegam od tematu.. No to co wracamy do naszych kochanych...
Nie wiem czy podszedł do gustu Justin Bieber, ale  niestety w tym rozdziale spędzimy z nim czas. Ale tylko dzisiaj będzie tylko on. Gotowi? No to ruszamy :)

OCZAMI JUSTINA
    Siema! Jest właśnie godzina 12, a o 14 jestem umówiony z moimi ziomkami. Mam dzisiaj ochotę kogoś wkurzyć, po bić. Hmm...tylko kogo?Już wiem kumpla Rossa, czyli Caluma Worthiego. No to mam cel i to będzie n godzinę 16. Bo o tej godzinie zawsze jest w parku. Gites... Zaraz wracam. Muszę napić się krwi... 
Mniam! Pyszna była to laska!! Wziąłem sobie papierosa i poszedłem się szykować do wyjścia. Co by tu wziąśc. A tak- papierosy, fajkę, strzykawkę, komórkę, kasę, klucze. Wszystko? Tak. No to idę..
O wiedzę ich... Ale nie ma wszystkich... Trudno..
-Siema.
-Siems. Co na dzisiaj?- spytał Diego.
-Wyluzuj! Mamy cel- Calum Worthy. - odpowiedziałem.
-W końcu. W mordeczkę dostanie.- ucieszył się Chris.
-Wiem to.
-O której cel? -spytał Cody
-O 16, w parku.
-Ok. Mamy jeszcze 25 minut idziemy do naszych ziomków, po kokainę. - powiedział Diego.
-Jasne.
Poszliśmy, zajęła nam to 10minut. 
Podeszliśmy do Eddiego, dał nam to co chcieliśmy. Wzięliśmy. I od razu lepiej. Była 15:50. Wyruszyliśmy do parku. Oczywiście z papierosem. Po chwili razem z paczką zobaczyliśmy nasz cel. 
-Calum! -warknął Eddy.
-Co?...Osz kurde. -powiedział.
-Chcesz się zabawić?- spytał Chris.
-Nie.
-Szkoda. Bierz cie go.- odpowiedziałem.
Dosłownie się na niego rzucili, ale zostali zatrzymienieni. Przez kogo? Leo Howard -->Diega, Jordan Fisher--> Chrisa, Garrett Clayton --> Eddiego, John DeLuca --> Codiego. Nokurde wszystkich moich ludzi. Nagle zobaczyłem, że przy Rudym stał Blondyn. Czekaj. To Ross Lynch.. Może wam nie mówiłem, to powiem teraz powiem- I HATE ROSS LYNCH !!!!!
Lynch pomógł Worthiemu...
-Lynch, zostaw go!!- syknąłem.
-Chyba śnisz. Zamknij mordę, Bieber. - syknął.
-Myślisz, że cb się boję. Haha.
-A ja ciebie? Hmm... Odpowiedź brzmi nie. 
-Tsa.. 
Podszedł do mnie. Dzieliło nas 10 kroków. Nikt inny nie podszedł do mnie z własnej woli. Po chwili odwrócił głowę w stronę rudego. Niech to tam jest mój koleś- Paweł. Ross podbiegł do niego i zatrzymał cios Michała..
(podobnie wyglądało od.aut.) 
Potem walczyli. Przegrali moi. Kurde. Potem poszli sobie. Ja razem z Codim, Diegiem i Pawłem do mojego domu. 
 Przed snem--- papierosy, piwko, ubaw.
Razem z C., D. i M. dopiero o 4 poszliśmy spac.






 
~~~~~~~~
Udało mi się napisać. W następnym rozdziale postaram się żeby byli R5 i Marano. To się zobaczy.  Przepraszam za błędy....

 CZYTASZ= KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ  :)




 

   Pozdro  <3

 
 <3 <3 Karcia 546 <3 <3

3 komentarze :